Jak powstawał Główny Szlak Beskidzki

Główny Szlak Beskidzki noszący obecnie imię prof. Kazimierza Sosnowskiego w ciągu kilku ostatnich lat zyskuje coraz większą popularność - z roku na rok ilość osób przemierzający najdłuższy szlak w polskich Karpatach wzrasta. Wędrówka od Ustronia w Beskidzie Śląskim po Wołosate w Bieszczadach Zachodnich dla jednych jest areną sportowych zmagań, dla innych oderwaniem od szarej, codziennej rzeczywistości, ale ciągle pozostają też tacy, którzy wędrując GSB chcą poznawać Beskidy w całej ich okazałości. Mało jednak osób ma świadomość tego, jak ten szlak kształtował się przez lata i właściwie dlaczego powstał.


Czerwonym przez Karpaty.. Fot. Rafał Krzyżanowski

Dawniej panował nieco inny podział grup górskich - by łatwiej było odnaleźć się w dalszej części tekstu, umieszczę go tu:

Beskidy Zachodnie: od Ziemi Cieszyńskiej po Ziemię Krynicką (Przełęcz Tylicka)
Obejmowały obecny obszar od Beskidu Śląskiego po Beskid Sądecki włącznie

Beskidy Środkowe: od Przełęczy Tylickiej po Przełęcz Użocką
Obejmowały obecny Beskid Niski oraz Bieszczady Zachodnie

Beskidy Wschodnie, czyli Wysokie: od Przełęczy Użockiej po źródła Czeremoszu w okolicy Hnitesy na południu
Obejmowały obecny obszar od Bieszczadów Wschodnich po Góry Czywczyńskie na południu.

Aby zrozumieć cały kontekst powstania tego szlaku, musimy cofnąć się do schyłku wieku XIX, gdy powstaje Galicyjskie Towarzystwo Tatrzańskie (wkrótce Towarzystwo Tatrzańskie) mające na celu badanie Karpat, rozwijanie górskiego ruchu turystycznego oraz ochronę przyrody. W Beskidach Wschodnich, w Czarnohorze (teren obecnej Ukrainy, a wówczas Galicji) powstają pierwsze znakowane szlaki - znakowanie jest dość oryginale, gdyż są to drogowskazy a nie znaki malowane jakie znamy dziś. Jest to zasługą Leopolda Wajgla, działacza Towarzystwa Tatrzańskiego (TT). Szlak poprowadzony jest z Krasnego Łuhu na Howerlę, grzbietem Czarnohory po Pop Iwan, a dalej do Szybenegi i Zełenego, gdzie się kończył. Ponoć jeszcze wcześniej, bo w 1880 r. Henryk Hoffbauer znakował szlak do schroniska na Gadżynie, gdzie w 1878 r. powstało pierwsze schronisko TT poza Tatrami. Dzięki tym działaniom ruch turystyczny w Beskidach Wschodnich rozwija się coraz prężniej, na co ma też wpływ rozwój linii kolejowej w tamtym rejonie.


Pierwsze schronisko poza Tatrami. Zdjęcie pochodzi z książki R. Bogdziewicza "Schroniska Górskie 1874-1939

W tym samym czasie w Beskidach Zachodnich coraz większą popularność zdobywa rejon Babiej Góry, który propaguje Hugo Zapałowicz, jednak pod względem zagospodarowania dalece od biega od tego, co dzieje się na wschodzie. Pod koniec XIX wieku powstaje też niemiecka organizacja Beskidenverein (BV), która za główny cel ma "zdobycie Beskidów dla niemieckiej turystyki". Początkowo jej działalność obejmuje głownie rejon Beskidu Śląskiego, jednak z upływem czasu sięga też po Babią Górę. Polska turystyka górska w Beskidach Zachodnich dopiero raczkuje, toteż miejscowi mieszkańcy niemal każdego turystę uważali wówczas za Niemca. "Przypominanie" Babiej Góry polskiej turystyce rozpoczyna właśnie Hugo Zapałowicz. Beskidy jednak pozostają w cieniu turystyki tatrzańskiej, która rozwija się coraz prężniej, a samo Zakopane jest miejscem spotkań nie tylko taterników i turystów, ale również artystów. Jeśli ktoś pragnął wybrać się w góry to wybierał się właśnie w Tatry i do Zakopanego, przy czym była to "rozrywka" głównie dla zamożniejszej części społeczeństwa. Rozległy obszar Beskidów pozostawał ciągle niespecjalnie zauważony. Sytuację zmieni dopiero wydanie przez Kazimierza Sosnowskiego w 1914 roku obszernego, przenikniętego patriotyzmem Przewodnika  po Beskidach Zachodnich, dzięki któremu tereny od Ustronia po Krynicę stają się nieco bardziej znane.





Początek wieku XX przynosi zmiany. W roku 1906 zostaje wyznakowany pierwszy szlak w Beskidach Zachodnich: Sucha Beskidzka - Zawoja, tworzony przez Hugo Zapałowicza wraz z Wawrzyńcem Szkolnikiem, a już w 1908 roku (niektóre źródła podają również 1906) wyznakowany jest szlak w Beskidzie Sądeckim (wówczas Nadpopradzkim) z Piwnicznej do Jaworek. Oba te szlaki łączy nie tylko kolor znakowania (czerwony), ale przede wszystkim fakt, że łączą one coraz popularniejsze turystycznie miejscowości ze stacjami kolejowymi. Również w 1908 roku pojawia nam się postać wspomnianego już Kazimierza Sosnowskiego - polonisty pracującego w Nowym Sączu. Sosnowski od razu zaangażował się w działalność nowo powstałego oddziału TT "Beskid" i w tym roku znakuje szlak z Rytra do Szczawnicy przez Przehybę. Oddział ten w następnym roku wprowadza też swego rodzaju nowość - szlaki do tej pory były znaczone jednym paskiem koloru czerwonego (cynobrem), co po zmroku nie było dość czytelne. Nowosądeccy działacze z Kazimierzem Sosnowskim odnawiając szlaki domalowują drugi pasek koloru białego. Sposób znakowania znany nam dzisiaj, czyli pasek czerwony między dwoma białymi, został przyjęty w 1923 r., natomiast formalnie dopiero w latach 30.


Fot. Przewodnik po Beskidach Zachodnich, K. Sosnowski. Wyd. II 1926

Coraz prężniejszy rozwój turystyki beskidzkiej przerywa wybuch I wojny światowej, podczas której ucierpiała większość istniejących już schronisk, a sieć znakowanych szlaków niemal przestała istnieć. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Towarzystwo Tatrzańskie w roku 1919 formalnie zmienia nazwę na Polskie Towarzystwo Tatrzańskie i zabiera się do pracy odbudowując struktury terenowe. A jest po co odbudowywać, gdyż w granicach II Rzeczpospolitej znalazły się karpackie tereny od Beskidu Śląskiego po Góry Czywczyńskie na granicy z Rumunią - łącznie ponad 700 km granicy, która biegła grzbietem Karpat.


Mapa fizyczna Polski z 1930 roku z dobrze widoczną granicą biegnącą przez Karpaty

Czas jednak nadal był niespokojny - w wielu miejscach trwają spory graniczne, w tym m.in. o Spisz i Orawę podczas których - znając mentalność miejscowej ludności - Mieczysław Orłowicz wraz z kilkoma działaczami PTT prowadzi akcję ożywiania polskości i przynależności narodowej na tych terenach. Na terenach Beskidu Śląskiego, a szczególnie Żywieckiego coraz trudniejsza staje się sytuacja między PTT, a Beskidenverein - polskie znaki turystyczne są niszczone i zamieniane na niemieckie, aż w końcu dochodzi do procesu sądowego, który był ewenementem na skalę światową. Okres nasilenia tego konfliktu nazwanego później "wojną na pędzle" przypada głownie na połowę lat 20.XX wieku. Postacią, która najbardziej była zaangażowana w tę walkę jest Władysław Midowicz, mający niespełna 20 lat działacz turystyczny. Kilkadziesiąt lat później w swoich wspomnieniach przytacza wiele sytuacji z tego czasu, m.in. uroczyste spalenie razem z Sosnowskim niemieckich tabliczek zdjętych w Masywie Babiej Góry.




Władysław Midowicz, lata 20. XX wieku. Fot. www.karpaccy.pl 

Mimo trudnych, konfliktowych sytuacji na wspomnianych wyżej terenach, turystyka beskidzka powoli, ale jednak rozwijała się, co było widoczne szczególnie w powstawaniu kolejnych szlaków turystycznych, co z biegiem czasu - nie ujęte w żadne formalne ramy - zaczęło powodować chaos. Powstawały nowe oddziały PTT i ruszały z pracami znakarskimi w swoim rejonie, co czasem było aż dość przesadne, gdyż wielokrotnie powodowało, iż ludzka ręka sięgała po cenne przyrodniczo beskidzkie zakamarki. Coraz częściej w górach pojawiali się też turyści pragnący wędrować przez wiele dni, co utrudniał znakarski chaos. Brakło również bazy noclegowej dla tego typu turystyki.

Kazimierz Sosnowski, postać wówczas już bardzo znana z powodu wydania pierwszego przewodnika po Beskidach Zachodnich, zaczyna dostrzegać coraz wyraźniej złożoność problemów turystki górskiej w zachodniej części Beskidów. Jako patriota dostrzega potrzebę zawalczenia o polską turystykę w tej części Karpat, propagowania jej w Beskidach a także uporządkowania coraz gęstszej sieci szlaków. Tak powstaje koncepcja Głównego Szlaku Zachodniobeskidzkiego od Ustronia do Krynicy.

Główny Szlak Zachodniobeskidzki miał za zadanie ożywić polską turystykę w rejonie Beskidu Śląskiego oraz Żywiecczyzny tak, by pojawiało się tam jak najwięcej Polaków, wypierając stopniowo wpływy BV. Kolejnym jego zadaniem miało być propagowanie turystyki beskidzkiej, aby wyszła ona w końcu z cienia przeważającej turystyki tatrzańskiej - uważał, że Beskidy nie mają czego się wstydzić, a ciągle pozostają bardzo niedocenionym, a jednocześnie tak rozległym obszarem - z tego powodu szlak miał przebiegać przez szczytowe, najpiękniejsze rejony Beskidów. Miało to jednocześniej odciążyć dość zatłoczone już (jak na tamten czas) Tatry. Ostatnim powodem powstania Głównego Szlaku Zachodniobeskidzkiego miało być spełnianie przez niego funkcji swego rodzaju "kręgosłupa" w sieci szlaków - miał stać się punktem odniesienia dla innych, powstających lokalnie szlaków. Również baza noclegowa miała być w pierwszej kolejności rozwijana przede wszystkim przy szlaku głównym w ten sposób, by schroniska znajdowały się najlepiej w odstępach ok. jednego dnia wędrówki od siebie.

Kazimierz Sosnowski projektowanie kończy w roku 1924 - w tym czasie na całym 200-kilometrowym projektowanym szlaku są tylko 3 wyznakowane odcinki: Czantoria - Stożek, Żabnica - szczyt Pilska - Przełęcz Glinne oraz Prehyba - Rytro. Poza tymi fragmentami i krótkimi, lokalnymi szlakami, na odcinku od Babiej Góry przez Gorce, Beskid Sądecki, Niski aż po Karpaty Wschodnie "panowała pustka znakowa" jak określił to Władysław Midowicz.

W roku 1925 zostają przeznakowane (z niebieskich oznaczeń BV) szlaki w rejonie Beskidu Śląskiego oraz zostaje wyznakowany odcinek w rejonie Babiej Góry. Tu przez jakiś czas toczy się spór o to, jak główny szlak ma biec - Sosnowski projektował go tak, by biegł szczytem Małej Babiej Góry i dalej na Diablak, jednak działacze babiogórskiego oddziału PTT upierali się, by został prowadzony od Rozstajnej Jodły (dziś Żywieckie Rozstaje) przez Markowe Szczawiny. Dyskusja i nieugiętość Sosnowskiego trwała blisko 2 lata: odcinek od Żywieckich Rozstai do Markowych Szczawin i na Przełęcz Brona dołączono dopiero w 1927 roku.

Również w roku 1925 Oddział "Beskid" z Nowego Sącza znakuje szlak od Rytra przez Halę Łabowską i Jaworzynę do Krynicy. W roku 1926 natomiast Władysław Midowicz przeznakowuje i częściowo znakuje na nowo szlak od Węgierskiej Górki po Przełęcz Glinne w Beskidzie Żywieckim. Na tym odcinku w wielu miejscach istniały szlaki BV, które nie zawsze były dość czytelne dla turysty.


Sieć szlaków w rejonie Krynicy z zaznaczonym już szlakiem czerwonym (litera "C"). Mapa WIG 1937.

Rok 1926 to też czas, gdy Emil Carewicz z tarnowskiego oddziału PTT prowadzi szlaki z Lubania przez Krościenko i Dzwonkówkę na Prehybę, a dalej odnawia aż do Rytra szlak znakowany dawniej przez samego Sosnowskiego.

Szlak Główny od Krowiarek do Lubania pozostawał niewyznakowany do roku 1927, kiedy to najpierw Merta znakuje go od Krowiarek przez Policę do Osielca, natomiast jesienią tego samego roku Władysław Midowicz rozpoczyna prace znakarskie z Rabki na Turbacz i Halę Długą używając na tym odcinku naturalnego cynobru.

W roku 1928 uzupełniano braki, łącząc ze sobą już coraz dłuższe odcinki Szlaku Głównego, m.in. między Stożkiem a Baranią Górą przez Kubalonkę. Emil Carewicz dokonuje wówczas prac w Gorcach, wypełniając lukę między Halą Długą a Lubaniem, a J. Merta przekierował szlak w Beskidzie Żywieckim z Tanecznika przez Halę Miziową na szczyt Pilska, co było związane z powstaniem schroniska na Hali Miziowej.

W ten sposób jedyną luką, jaka pozostała był odcinek między Gorcami, a Osielcem. Został on poprowadzony w latach 1930-32 przez Bystrą Podhalańską przez rabczański oddział PTT.

Główny Szlak Zachodniobeskidzki został ukończony i zaczął spełniać role jakie przewidywał dla niego Kazimierz Sosnowski.Oprócz znakowanego na czerwono szlaku głównego, poprowadzono w kolorze niebieskim trzy dodatkowe warianty: wariant Raczański (w Worku Raczańskim, znakowany 1928-29), wariant Podhalański (Pasmem Żeleźnicy zamiast przez Bystrą, znakowany 1930-32) oraz wariant Pieniński (z Krościenka w Pasmo Radziejowej z pominięciem Prehyby, znakowany 1926-28).


Fragment Wariantu Pienińskiego (szlak niebieski, litera "N"). Mapa WIG 1936


Prace znakarskie kończące się w Beskidach Zachodnich stały się swego rodzaju motorem napędowym dla znakarzy szlaków w Beskidach Wschodnich. Towarzystwa toczyły w tym temacie swego rodzaju rywalizację, oczywiście w duchu turystycznego braterstwa i zdrowego współzawodnictwa. I tak jak Krynica czy Zakopane były kurortami i centrami turystyki górskiej w Beskidach Zachodnich, tak takie funkcje w Beskidach Wschodnich spełniała Worochta oraz Jaremcze - przedwojenne perły polskich Karpat Wschodnich.

Tym, kim dla Beskidów Zachodnich był Kazimierz Sosnowski, dla Beskidów Wschodnich był Mieczysław Orłowicz, który stał się pomysłodawcą i jednym z projektantów Głównego Szlaku Wschodniobeskidzkiego wiodącego od Sianek po Stoha w Karpatach Marmaroskich. Prace znakarskie rozpoczęły się już w roku 1926, jednak największy zakres robót przypada na lata 1931-34.

Główny Szlak Wschodniobeskidzki rozpoczynał się w Siankach u źródeł Sanu i w znaczącej większości biegł głównym grzbietem, którym poprowadzona została też granica polsko-czechosłowacka. Z Sianek szlak wychodził w Bieszczady Wschodnie i  przebiegał aż po Pikuj głównym grzbietem. Z Pikuja szlak biegł na Przełęcz Tucholską (Werecką), która kilka lat później, w marcu 1939 roku stała się miejscem spotkania Korpusu Ochrony Pogranicza z żołnierzami węgierskimi po zajęciu przez Węgry Zakarpacia.


Spotkanie żołnierzy KOP z żołnierzami węgierskimi, 16 marca 1939

Kolejnym ważnym punktem na trasie Głównego Szlaku Wschodniobeskidzkiego była Przełęcz Wyszkowska (Toruńska). Przełęcz ta oddziela Bieszczady Wschodnie od Gorganów.

Odcinek biegnący przez Gorgany projektował w znaczącym stopniu Adam Lenkiewicz - pochodzący z Teleśnicy Oszwarowej lwowski inżynier i działacz PTT. W przedwojennych "Wierchach" znajdziemy wiele tekstów jego autorstwa dotyczących głównie Gorganów. Postać zapomniana, a szkoda - zajmował się również fotografią i to jemu zawdzięczamy wiele zdjęć przedwojennych Karpat Wschodnich, w tym nieistniejących schronisk. W czasie II wojny światowej - znając doskonale Beskidy Wschodnie - organizował przerzuty polskich oficerów przez południową granicę. Został aresztowany przez NKWD w 1941 roku i rozstrzelany prawdopodobnie pod Lwowem.


Sywania Lolińska, Gorgany. Fot. Adam Lenkiewicz

Odcinek gorgański był uważany za najtrudniejszy między Siankami, a Stogiem. Rozległe, niemal bezludne góry, w których znajdowało się raptem kilka lichych, leśnych osad. Przysparzały one wielu trudności przez długie, mozolne podejścia, przedzieranie się przez kosodrzewinę sięgającą 3 metrów, a dodatkową przeszkodą był sam gorgan, który do dziś jest utrapieniem wędrujących po tych górach. Sytuację ratowały schroniska powstające w latach 30.XX przy Szlaku Głównym, co znacząco pomagało w czasie wielodniowych wędrówek.


Dzisiaj gorgan też potrafić "dać w kość". Śladem dawnego GSK, między Syniakiem a Małym Gorganem, lipiec 2018

Szlak główny przebiegał tu m.in. przez Gorgan Wyszkowski, Dolinę Świcy, Mołodę, Grofę, Popadię aż w okolice Osmołody. Dalszy odcinek to podejście na Wysoką, Ihrowiec, Wielką Sywulę i zejście przez Ruszczynę do Rafajłowej - miejsca związanego z II Karpacką Brygadą Legionów gen. Hallera, gdzie znajdziemy zadbany cmentarz Polskich Legionistów. Warto tu wspomnieć o "Rzeczpospolitej Rafajłowskiej", która w 1915 roku była pierwszym skrawkiem Rzeczpospolitej znajdującym się pod rządami legionistów.


Schronisko w dolinie Świcy, fot. Adam Lenkiewicz

Schronisko w dolinie Mołody, fot. Adam Lenkiewicz

Z Rafajłowej szlak wkraczał w Gorgany Wschodnie i został poprowadzony m.in. przez Doboszankę (obecnie zakaz wejścia na szczyt), następnie przez Mały Gorgan, Syniak i Chomiak, a następnie doliną Prutca Jabłonickiego do Jabłonicy, w pobliżu której, od Przełęczy Jabłonickiej (Tatarskiej), rozpoczyna się Czarnohora. To przez Przełęcz Jabłonicką 19 września 1939 roku dowodzone przez gen. Maczka resztki 10 Brygady Kawalerii wycofują się na Węgry.


Poświęcenie schroniska im. dra Mieczysława Orłowicza na Chomiaku, lipiec 1934. Obecny m.in. patron obiektu

Z wspomnianej wyżej Jabłonicy szlak poprowadzony został dalej do Worochty - przedwojennej, wschodniokarpackiej perły. Miejscowość była znana głównie jako kurort narciarski i to w niej odbyły się pierwsze Mistrzostwa Polski w skokach narciarskich. Do dziś ze skoczni i dawnego kurortu pozostało niewiele. Worochta była też swego rodzaju "bramą w Czarnohorę", podobnie jak nieodległe Żabie (dziś Werchowyna).

Z Worochty szlakiem czerwonym wędrowano przez Kukuł na Połoninę Foresek, by następnie przez Foreszczenkę zejść do Zaroślaka, który już u schyłku XIX wieku mógł pochwalić się pierwszym schroniskiem, a od 1927 roku nowym, okazałym obiektem.


Schronisko na Zaroślaku im. Henryka Hoffbauera

Z Zaroślaka szlak wchodził na Howerlę (2061) - najwyższy szczyt całych Beskidów i granicą polsko-czechosłowacką biegł głównym grzbietem Czarnohory do Popa Iwana, na którym w latach 1936-38 wybudowano Obserwatorium Meteorologiczno-Astronomiczne, którego kierownikiem został, pochodzący z pobliskiego Mikuliczyna i wspominany tu już wcześniej, Władysław Midowicz. O samym obserwatorium wiele można pisać, jednak to temat na zupełnie inną opowieść. Warto jedynie dodać, iż był to najwyżej położony zamieszkały stale budynek w przedwojennej Polsce (nieco wyżej niż Kasprowy Wierch). Polecam również opowiadanie W. Midowicza O Białym Słoniu na Czarnohorze.


Obserwatorium astronomiczno-meteorologiczne na Pop Iwanie. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Z Popa Iwana, przez Hucułów nazywanego Czarną Horą, dalej granicą państwową, Główny Szlak Wschodniobeskidzki docierał na Przełęcz Szybeńską, gdzie opuszczał Czarnohorę, a wkraczał w Karpaty Marmaroskie, kończąc za kilka kilometrów swój długi bieg na Stogu, gdzie znajdował się Triplex - trójstyk granic Polski, Rumunii i Czechosłowacji. Słup zachował się do dzisiaj, choć godła dawniej graniczących tu ze sobą państw zostały skute - obecnie jest to granica ukraińsko - rumuńska, a dotarcie na szczyt wymaga uzyskania pisemnej zgody ukraińskich prikordonników.


Stoh, lata 30.XX. Fot. NAC


Triplex na Stohu, stan 06/2019

W taki sposób w połowie lat 30.XX wieku mamy dwa potężne beskidzkie szlaki: Główny Szlak Zachodniobeskidzki od Ustronia po Krynicę oraz Główny Szlak Wschodniobeskidzki od Sianek po Stoha. Luką, która pozostała między tymi dwoma szlakami, był Beskid Niski i Bieszczady Zachodnie, czyli część nazywana wtedy Beskidem Środkowym. PTT wówczas podejmuje decyzję o połączeniu obu tych szlaków w całość.

W roku 1935  oddział PTT ze Lwowa znakuje odcinek od Przełęczy Dukielskiej po Przełęcz Łupkowską, a stąd dalej grzbietem granicznym do Wielkiej Rawki, następnie Działem przez Wetlinę, Hnatowe Berdo na Połoninę Wetlińską, Berehy, Połoninę Caryńską, Ustrzyki Górne, aby przez Szeroki Wierch, Tarnicę, Krzemień i Halicz dotrzeć do granicy i dalej grzbietem granicznym zejść do Sianek.
W tym samym czasie oddziały PTT z Gorlic i Sanoka dokonują prac znakarskich na terenie Beskidu Niskiego, znanego do tej pory jedynie miłośnikom Łemkowszczyzny, łącząc tym samym oba szlaki w Główny Szlak Karpacki liczący łącznie ok. 800 km. Od źródeł Wisły w Beskidzie Śląskim po źródła Czeremoszu w Górach Czywczyńskich. 

23 czerwca 1935 roku, a więc w miesiąc po śmierci Piłsudskiego, Zjazd Delegatów PTT postanawia nazwać Główny Szlak Karpacki imieniem Marszałka Józefa Piłsudskiego. Postanowiono pobrać również ziemię lub skały z każdej grupy górskiej, przez którą biegł szlak i uroczyście złożyć na usypywanym Kopcu Piłsudskiego w Krakowie. Materiał umieszczano w skrzyniach lub urnach i dokładnie opisywano, skąd został przywieziony. W "Wierchach" (Rok XIII, 1935) można znaleźć informację, skąd dokładnie zostały pobrane owe fragmenty skał i ziemi, a nawet w czym były złożone (np. Oddział Górnośląski PTT przygotował urnę rzeźbioną z bryły węgla kamiennego).


Fot. "Wierchy", 1935

Taki patronat był zwyczajny dla okresu po śmierci Marszałka - nie tylko szlak, ale i obserwatorium na Pop Iwanie nosiły jego imię. Jak można wyczytać z różnych wspomnień, w samym PTT uważano to za niespecjalnie udany pomysł, by GSK patronował Piłsudski, gdyż istniały plany, by już wtedy zachodniej części nadać imię prof. Sosnowskiego, a wschodniej prof. Orłowicza. Budziło to wiele sporów i waśni, choć oczywiście nieoficjalnie - wtedy nikt nie był na tyle odważny, by oficjalnie przeciwstawić się takiemu pomysłowi. Główny Szlak Karpacki pozostał imienia Piłsudskiego, natomiast zarówno Sosnowski jak i Orłowicz na patronowanie szlakom długodystansowym musieli odczekać trochę lat w kolejce.

(akapit "z gwiazdką" dla miłośników Beskidów Wschodnich)

Wgłębiając się nieco w temat pozostaje jednak trochę niejasności co do faktycznego końca Głównego Szlaku Karpackiego. Powszechnie przyjętą wersją jest wierzchołek zwornikowego Stoha, czasem jednak pojawia się Burkut, Szybene, Żabie, Hnitesa a nawet Kuty nad Czeremoszem. W jednym ze sprawozdań oddziału PTT z Kołomyi w roku 1933 przeczytać można, iż "Oddział wyznaczył nowy szlak: Turkuł, Rebra, Munczel, Pop Iwan, Szybene, Burkut, przedłużając szlak główny". W sprawozdaniu PTT z 1936 roku ponownie pojawia się informacja o uzupełnieniach Głównego Szlaku Karpackiego biegnącego od Ustronia po Żabie. Większość źródeł jednak, w tym Władysław Midowicz w tekście "Jak powstawał Główny Szlak Karpacki" potwierdza zakończenie szlaku na Stohu. Sprawę ogólnego chaosu związanego z faktycznym zakończeniem GSK dodatkowo w mojej ocenie rozwiewa fragment z opracowania "Szlakiem II Brygady Legionów Polskich w Karpatach Wschodnich: "planowany w 1935 roku punkt zakończenia głównego szlaku na Hnitesie nigdy nie został zrealizowany ze względu na tworzony tam rezerwat. W dniu 05.02.1936 roku Wydział Turystyki Ministerstwa Komunikacji wydał zalecenie wstrzymania wszelkich robót turystycznych w rejonie planowanego rezerwatu turystycznego "Hnitesa", obejmującego tereny na południowy wschód od linii Popadja Czywczyńska - Munczełyk - ujście Probijnej do Białego Czeremoszu".

W związku z powyższym skoro zakończenie szlaku na Hnitesie okazało się niemożliwe, być może planowano przedłużyć szlak do Żabiego. Zapewne już nigdy nie dowiemy się, jak faktycznie było, jednak pobudza to wyobraźnię i pozwala wędrować myślami po dalekich zakątkach Beskidów Wschodnich. 




Stoh, zwany Stogiem. czerwiec 2019


Dramat II wojny światowej zmienił wszystko - Polska utraciła niemal całe Beskidy Wschodnie, zamknięte od tej chwili za drutami kolczastymi sistiemy Związku Sowieckiego na długie dziesięciolecia. Przestały istnieć piękne wschodniobeskidzkie schroniska, przestał istnieć trójstyk granic na Stohu, a ok. 300 km Głównego Szlaku Wschodniobeskidzkiego przepadło bezpowrotnie. Główny Szlak Karpacki na odcinku od Beskidu Śląskiego po Bieszczady pozostał w granicach Polski i tuż po zakończeniu wojny rozpoczęto znakowanie oraz odbudowę zniszczonej infrastruktury turystycznej. Problematyczny stał się odcinek wiodący przez Beskid Niski oraz Bieszczady - o ile na zachodzie życie wracało do normy, to tam ciągle nikt nie zapuszczał się z powodu ciągle aktywnych oddziałów UPA. Wysiedlenia na zmianę z mordami UPA pustoszyły te tereny, by w końcu po ostatniej fali wysiedleń w 1947 roku, czyli "Akcji Wisła" zostawić tę ziemię spaloną i opustoszałą, gdzie jedynym gospodarzem była przyroda. Przez kilka kolejnych lat nikt tam nie zaglądał, nosząc w sobie ciągle obawy przed Ukraińcami. Rany były ciągle świeże, a kurz po akcjach wysiedleńczych jeszcze na dobre nie opadł.

W roku 1951 Władysław Krygowski - postać znana w kręgach turystycznych jeszcze przed wojną - jedzie w Bieszczady po kilkunastoletniej przerwie. W swoich wspomnieniach bogato opisuje ten wyjazd i nieufne spojrzenia nielicznych ludzi, którzy ciągle tam mieszkali - wszak jest to ledwie 4 lata po akcji Wisła i kilka miesięcy od "korekty granic" z lutego 1951 w Bieszczadach, co wiązało się z ostatnimi przesiedleniami. Ten pionierski wyjazd rozlegle opisuje w swoich wspomnieniach - teren jeszcze kilka lat wcześniej gęsto zamieszkały, teraz stał się bezludnym pustkowiem, gdzie bez większego problemu można natknąć się na ludzką czaszkę zawieszoną na gałęzi. Odnotowuje wtedy ogrom zniszczeń, również tych związanych ze szlakami turystycznymi, które przestały istnieć. Sporządza mnóstwo notatek mając na uwadze przygotowanie wkrótce przewodnika po Bieszczadach.


W. Krygowski, "Góry i doliny po mojemu"

Powraca w Bieszczady rok później, tym razem z - jak napisał - "chłopcem z zapadłej wioski wadowickiej", Edwardem Moskałą, który z biegiem lat staje się kolejną niezwykle ważną postacią w turystyce górskiej. Mimo różnicy wieku jaka dzieliła obie te niezwykłe postacie, rozumieją góry dokładnie tak samo - wycinając ścieżki pracują przy wytyczaniu na nowo teraz już Głównego Szlaku Beskidzkiego przez Zachodnie Bieszczady na odcinku od Komańczy po Halicz. 
Więcej o ich wędrówce przez powojenne, zupełnie puste Bieszczady można przeczytać m.n. w "Wierchach" z 1953 roku (Rok XXII).


Fot. "Wierchy", 1953

Od tej pory zaczęła funkcjonować nazwa "Główny Szlak Beskidzki". Według niektórych relacji nazwa miała nieco zatrzeć przedwojenne wspomnienia związane z II Rzeczpospolitą i terenami, które znalazły się poza granicami PRL. Sama idea odbudowy tego szlaku cieszyła się natomiast poparciem  władzy, która usiłowała również zatrzeć wspomnienia o dawnych mieszkańcach Beskidu Niskiego i Bieszczadów. Powrót ruchu turystycznego i ożywienie tamtego rejonu, na siłę teraz zasiedlanego, był zatem komunistom na rękę. Spodziewano się również ruszenia mas turystów w dość "okrojone" po wojnie góry, toteż starano się w sposób szczególny propagować turystycznie wspomniane wyżej rejony. O ile przed wojną Bieszczady były względnie odwiedzane przez turystów, o tyle Beskid Niski, był niemal nietknięty turystycznie, pozostając zawsze bez szans przy przystępnych Beskidach Zachodnich oraz rozległych, wysokich Beskidach Wschodnich. W dużej mierze było to też spowodowane utrudnieniami w dotarciu w rejony szeroko pojętego Beskidu Średniego, pozbawionego solidnych dróg i połączeń kolejowych.

Po wojnie przebieg Głównego Szlaku Beskidzkiego uległ zmianie przede wszystkim w Beskidzie Niskim i Bieszczadach. Wysiedlone miejscowości przestały istnieć, ponadto w wersji przedwojennej biegł on w dużej mierze Pasmem Granicznym, co dla władzy Ludowej było nie do zaakceptowania w terenach zupełnie odludnych, gdzie nie dało się należycie patrolować granicy. Podjęto wówczas decyzję o przerzuceniu granicznych odcinków szlaku bardziej na północ - tymi pracami w Beskidzie Niskim zajął się oddział Gorlicki PTTK w latach 1952-53. Kilka lat wcześniej, w roku 1950 nastąpiło połączenie Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego z Polskim Towarzystwem Krajoznawczym, dając początek dla Polskiego Towarzystwa Turystyczno - Krajoznawczego, które przejmuje turystyczny dorobek dawnych organizacji.


Most w Wetlinie na rzece Wetlinka, 1954. Zdjęcie pochodzi z grupy na Facebook'u "Bieszczady Nieznane"

Z biegiem kolejnych lat życie wracało w Beskidy, rozwijała się sieć znakowanych szlaków, poprawiała się również infrastruktura schroniskowa. Zmiany przebiegu proponowano w roku 1976 - babiogórski oddział PTTK proponował, by GSB poprowadzić proponowanym pierwotnie przez Sosnowskiego "Wariantem Raczańskim" z Baraniej Góry przez Zwardoń, Raczę i dalej na Pilsko. Drugi projekt zmiany (W. Midowicza) to przerzucenie szlaku od Policy przez Pasmo Podhalańskie na Przełęcz Sieniawską i dalej na Stare Wierchy zgodnie z dawnym "Wariantem Podhalańskim". Było to związane z planami budowy bacówki pod Żeleźnicą, miało również zastąpić mało ciekawy odcinek szlaku do Rabki. Z powodu oporu działaczy PTTK z Rabki oraz niezrealizowanego planu budowy bacówki pod Żeleźnicą, do przerzucenia szlaku na Wariant Podhalański nigdy nie doszło.

Ważniejsze zmiany miały miejsce w latach późniejszych w Bieszczadach - w roku 1975 GSB przedłużono do Rozsypańca, natomiast w 1984 roku do Wołosatego. Współcześnie nieznaczne zmiany w przebiegu zostają dokonywane między Jordanowem, a Rabką, co spowodowane jest przebudową Zakopianki.

Istniejący dzisiaj Główny Szlak Beskidzki w dużej mierze przebiega tak, jak został zaprojektowany przez Kazimierza Sosnowskiego - zmiany wymusiła przede wszystkim wojna oraz coraz bardziej rozwijająca się cywilizacja. Z dodatkowych wariantów przewidzianych przy projektowaniu korzystamy aktualnie na bardzo popularnych szlakach w Worku Raczańskim. Dawny Wariant Podhalański to dzisiaj szlak Polica - Stare Wierchy, który zachował swój niebieski kolor, podobnie jak Wariant Pieniński, który w części jest dzisiaj fragmentem długodystansowego niebieskiego szlaku Tarnów - Wielki Rogacz. W Beskidach Wschodnich na terenie obecnej Ukrainy jego śladami w wielu miejscach jest poprowadzony współczesny "Wschodnio - Karpacki turystyczny szlak". O dawnych czasach nadal przypominają polsko - czechosłowackie słupki graniczne, których najwięcej znajduje się w Gorganach i Czarnohorze.


Czarnohora, dawnym GSK. Polsko - czechosłowacki słupek graniczny z 1923 r. Lipiec 2017


Główny Szlak Beskidzki niesie ze sobą - oprócz kilkuset kilometrów piękna Beskidów - skondensowaną w jednym miejscu historię polskiej turystyki górskiej. Nie ma wybitnego działacza turystki tak przedwojennej, jak i powojennej, który nie włożyłby swojej pracy w to przedsięwzięcie. Bez wątpienia jest to największe i najważniejsze dzieło turystycznych pokoleń, które nieprzerwanie od blisko już stu lat przemierzają ten szlak w całości lub fragmentach. Dzisiaj szlak ten pisze kolejne rozdziały historii turystyki beskidzkiej poprzez włączenie jego fragmentu do Europejskiego Szlaku Dalekobieżnego o symbolu E3, ciągnącego się od Atlantyku przez Pireneje, Ardeny, Sudety i Karpaty do Morza Czarnego. 

prof. Kazimierz Sosnowski i prof. Mieczysław Orłowicz. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe




Źródła:
Mapy Wojskowego Instytutu Geograficznego (WIG) z lat 1930-1938
K. Sosnowski, Przewodnik po Beskidach Zachodnich i Pieninach z terenami narciarskimi, wyd II 1926
W. Krygowski, Dzieje Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego
W. Krygowski, Zarys Dziejów Polskiej Turystyki Górskiej
W. Krygowski, Przewodnik po Beskidzie Niskim
W. Krygowski, Przewodnik po Bieszczadach i Pogórzu Strzyżowsko-Dynowskim
W. Krygowski, Wspinaczka po tęczy
W. Krygowski, Góry i doliny po mojemu
W. Midowicz, Jak powstał Główny Szlak Karpacki, Płaj nr 2
M. Orłowicz, Moje wspomnienia turystyczne
M. Orłowicz, Ilustrowany Przewodnik po Galicji, 1919
A. Lenkiewicz, J. Moszczeński, Szlakiem II Brygady Legionów Polskich w Karpatach Wschodnich
A. Ossendowski, Huculszczyzna, 1932
R. Bogdziewicz, Schroniska górskie od Beskidu Śląskiego do Czarnohory w latach 1874-1939
Wierchy, wydania z lat 1924-38 oraz 1947-53


Początek / koniec GSB w Wołosatem

Węzeł szlaków, Pop Iwan Czarnohorski. Maj 2018




















x

Komentarze

Popularne posty