Wielka Rycerzowa na otarcie urlopowych łez
![]() |
Mała Rycerzowa okazała się być piękniejsza od Wielkiej. |
Po powrocie z wielkim niedosytem z Ukrainy szukałam pomysłu na jakiś wypad w nasze Beskidy. Gorgany nie pozwoliły na zbyt wiele, zatem na otarcie łez i zakończenie urlopu przydałoby się skoczyć gdzieś w nasze góry. "Gór mi mało i trzeba mi więcej.." ;-)
Odezwałam się do Eweliny - okazuje się, że może wziąć wolne, auto mamy do dyspozycji, zatem pozostaje wymyślić jakąś sympatyczną pętelkę. Z kilku opcji wybieramy wypad z Soblówki na Małą i Wielką Rycerzową w Beskidzie Żywieckim.
![]() |
Widok z Wielkiej Rycerzowej. |
Chwilę po 6 rano w ostatni dzień lipca jestem na Kurdwanowie. Buły na drogę, kiełbasa i ruszamy w stronę Beskidu Żywieckiego. Prognozy wróżyły deszcz i burze już od 10, ale postanowiłyśmy zaryzykować. Przed godziną 9 jesteśmy na parkingu w Soblówce - zmiana butów na trekkingowe i w drogę.
Na początku prowadzi nas szeroka, żwirowa ścieżka. Niebo jest niemal bezchmurne, brak jakiegokolwiek ruchu powietrza powoduje, że trudno złapać oddech. Po wejściu w gęstszy las, dający orzeźwiający cień, robimy krótki odpoczynek na kanapkę i napicie się wody. Podejście wydaje nam się dość nużące i męczące - pewnie przyłożyła się też do tego słoneczna, upalna pogoda.
W końcu wychodzimy powyżej lasu i przed nami maluje się sielankowy obraz Małej Rycerzowej ze starą bacówką. Lekki wiaterek sprawia, że jest coraz przyjemniej. Błękitne niebo, obłoki i złota wręcz trawa, przypominająca trawy bieszczadzkich połonin.. Foty, foteczki, jest jak w bajce! I co najlepsze: zaskakuje nas zupełny brak ludzi, a to jednak dość popularna trasa.
Po kilku zdjęciach ruszamy dalej na Wielką Rycerzową, która jak się okazało - była słabsza od swojej małej siostry. Docieramy do oficjalnego, zalesionego szczytu, przez który biegnie granica polsko-słowacka. Cofamy się do miejsca z ładnym widokiem na Babią Górę i okoliczne szczyty, gdzie urządzamy drugie śniadanie.
Wyjazd przebiegł na totalnym luzie - po drugim śniadaniu schodzimy do Bacówki na Rycerzowej, gdzie zamawiamy sobie kawę. Siedzimy, gadamy, opowiadam o wyjeździe w Gorgany, przeglądamy zdjęcia i obserwujemy schroniskowe życie.
Niespiesznym krokiem kierujemy się w drogę powrotną do Soblówki, tym razem czarnym szlakiem. Rozmowy o życiu, planach, marzeniach. Te bardziej i mniej poważne - za to kocham góry i przemierzanie ich z przyjaciółmi. Jakoś w górach łatwiej jest rozmawiać nawet o tym, co trudne - przez to stają się one bardzo często powiernikami nawet wielkich tajemnic. Może to zmęczenie, a może cisza i okoliczności sprzyjające wyciszeniu i przemyśleniom..? Może. A może wszystkiego po trochę.
![]() |
Bacówka PTTK na Wielkiej Rycerzowej. |
Docieramy do auta - postanawiamy zajrzeć po drodze na jakiś obiad. Wygooglowałam jakąś pizzerię w Milówce, gdzie zjeżdżamy na posiłek i colę, która marzyła nam się przez niemal całą drogę powrotną :-) I tu niespodzianka! W Milówce dość konkretnie popadało, czego oznaką są sporych rozmiarów kałuże. Tym razem opłaciło mi się zlekceważenie pogody - nie spotkała nas ani odrobina burzy i ani kropla deszczu. Karpaty zrehabilitowały się za niesforne, rozwydrzone Gorgany.
Beskid Żywiecki i jeszcze bardziej Śląski są z naszej części Karpat górami ciągle przeze mnie mało odkrytymi. Zniechęca mnie zawsze trudniejszy dojazd z Krakowa oraz ilość szlaków i schronisk, co powoduje zwiększoną ilość ludzi na szlakach, których jednak wolę unikać. Może jednak po sezonie wakacyjnym pokuszę się o kolejne wyjazdy w tamte strony.
Komentarze
Prześlij komentarz