W ostatnich dniach marca na nizinach dawało się już odczuć wiosnę, która na dobre zagościła za oknem. Przebijająca się młoda trawa, pąki na drzewach, rozwijające się liście wierzb i poranny śpiew ptaków ogłosiły, że w mieście wiosna w pełni. A jak w górach? Czy zima już całkowicie ustąpiła w niższych partiach, pozwalając wiośnie na dłuższe rozgoszczenie się na beskidzkich stokach?
 |
Babia Góra z Cyla Hali Śmietanowej |
Czasem bywa tak w życiu, że na coś bardzo czekamy - odliczamy miesiące, dni, godziny, a czas zamiast biec prędzej, zdaje się trwać bez ruchu. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz z takim wytęsknieniem czekałam na wiosnę jak tego roku. Zimowe wędrówki - choć dość udane i obfitujące w nie najgorszą pogodę - przyniosły jednak zmęczenie brodzeniem w śniegu, a szarość górskiego krajobrazu zamiast wnosić radość, wnosiła coraz bardziej melancholię, ta odbierała nie raz chęć do dalszej wędrówki. Patrząc na szare, posępne góry mogło się wydawać, że i one same są już umęczone śniegiem, mrozem i potężnym wiatrem.
 |
Ostatnie zabudowania Zawoi Mosorne |
Aby to sprawdzić wybrałam się do Zawoi, by dalej wędrować przez Mosorny Groń, Cyl Hali Śmietanowej, Policę aż na Halę Krupową z zejściem do Skawicy. Mijając ostatnie zabudowania dało się poczuć ten charakterystyczny zapach wiosny, otwierającej coraz szerzej swe ramiona w beskidzkich dolinach. Zapach wilgotnej ziemi, która zdaje się oddychać po zrzuceniu z siebie ciężkiego płaszcza śniegu. Ciurkające wszędzie małe potoczki, łączące się co jakiś czas w jeden większy, pozbywają się resztek zimy z okolicznych zboczy. Wkrótce zbutwiałe liście znikną, ustępując miejsca świeżym mchom i trawom, wśród których znowu zagości dźwięk świerszczy.
 |
Wiosenny las |
Pąki na pobliskich drzewach coraz bardziej przechylają się już w stronę kwietnia, kiedy to wybuchną w pełnej okazałości soczystą, świeżą zielenią. W pustym jeszcze lesie nie ma już tej przytłaczającej, smutnej ciszy, która towarzyszyła nam w czasie kilkudniowej wędrówki jeszcze 3 tygodnie temu - teraz pustkę tę wypełnia radosny śpiew ptaków, które chyba wyczekiwały tegorocznej wiosny nie mniej niż ja.
 |
Pola Czosnku Niedźwiedziego powyżej Wodospadu na Mosornym Potoku |
Wędrówka mija bardzo przyjemnie - ciepłe promienie słońca przebijają się przez mokry las. Śpiew ptaków, zapach wilgotnych drzew, srebrzące się potoczki i woń czosnku niedźwiedziego, a do tego pierwsze napotkane krokusy. Im wyżej tym bardziej jednak widać walkę wiosny z zimą, która w wyższych partiach Beskidów ma się ciągle doskonale.
 |
Hokus krokus.. Szafran Spiski |
Na Mosornym Groniu znajduje się wyciąg, jednak aktualnie jest nieczynny, co dla mnie jest dużym atutem - widok na Babią Górę, prezentującą się z tego miejsca niezwykle okazale, mam tylko dla siebie.
Już miałam nadzieję, że cały szlak minie przyjemnie bez zapadania się w mokrym śniegu - moje nadzieje się skończyły w chwili rozpoczęcia podejścia na Cyl Hali Śmietanowej. Grząski śnieg, w którym w kilku miejscach zapadam się niemal po pas, a do tego mnóstwo powalonych drzew odbierają dość szybko siły. Nagrodą za te kilkadziesiąt minut walki jest jednak widok - cała Babia Góra, a do tego Tatry jak na dłoni.
 |
Wiele beskidzkich szlaków po zimie wygląda właśnie tak |
Hala Śmietanowa swoją nazwę zawdzięcza swoją nazwę zawdzięcza rodzinie Śmietanów pochodzących z okolicznej Skawicy. Do połowy XX wieku prowadzono tu wypas - obecnie hala niemal kompletnie zarosła. Zatrzymuję się chwilę na charakterystycznych skałkach zwanych "Bocianim Gniazdem" - chwila odpoczynku i zachwyt nad pięknem tego krajobrazu, który dzisiaj na tym szlaku jest tylko dla mnie.
 |
|
Dopiero na Policy, po prawie 4 godzinach drogi, spotykam pierwszego dzisiaj człowieka. Krótka wymiana zdań jak to w górach zwykle bywa, życzenia dobrego dnia i każde z nas idzie w swoją stronę. Tam, gdzie na szlaku nie ma tłumów, ciągle wśród turystów panuje serdeczność i wzajemna troska - mimo zmęczenia czy niewyspania, każdy do siebie powie górskie "cześć" i z radością zamieni kilka słów. Tam, gdzie wdarła się turystyka masowa, na próżno już tego szukać, bo przede wszystkim trudne to do wykonania porozmawiać z tyloma osobami, które się mija. Drugą kwestią jest natomiast fakt, że w zdecydowanej większości szlaki najbardziej popularne są wybierane obecnie przez ludzi, którzy z prawdziwą turystyką górską niewiele mają wspólnego, więc na próżno oczekiwać od nich i jakiegoś stylu życia, dzięki któremu ludzie gór zawsze siebie rozpoznają na szlaku.
 |
Widok na Tatry z Policy |
Sama nazwa "Polica" jest typowo karpacką nazwą - w języku wołoskim, a więc w języku ludu pasterskiego, który osiedlał się przed wiekami w Karpatach, słowem "police" zwano półkę, na której trzymano sery. Choć może dzisiaj trudno w to uwierzyć, patrząc na zalesione beskidzkie hale, to jednak w tych górach gospodarka pasterska miała się przez wieki doskonale. Inną ciekawostką jest to, że biegł tędy przed II wojną "Tabakowy Chodnik", czyli.. szlak przemytniczy z Galicji na Węgry, którym przerzucano głównie tytoń.
Na Policy zatrzymuję się na chwilę w miejscu, w którym upamiętniono ofiary katastrofy samolotu PLL LOT, który w tym miejscu rozbił się w 1969 roku. Zginęło wówczas ponad 50 osób, a przyczyny katastrofy do tej pory nie są do końca jasne. Pewnie gdyby góry mogły mówić, to by wiele o tym powiedziały.. Ale w tym przypadku na całe szczęście, że jednak nie mówią. Już sama świadomość, że w tym miejscu w tak tragicznych okolicznościach straciło życie tylu ludzi, wprowadza w klimat choć krótkiej zadumy.
 |
Pomnik pamięci ofiar katastrofy lotniczej |
Schodząc z Policy spotykam kolejne 2 osoby i byłam przekonana, że docierając do schroniska na Hali Krupowej, wejdę nagle w rozkrzyczany tłum, a tymczasem.. Miłe zaskoczenie. Na Hali Kucałowej pusto, przy schronisku na Krupowej kilka osób. W schronisku wbijam do książeczki pieczątkę i wracam na Kucałową Halę powyżej schroniska zjeść, odpocząć i choć trochę poleżeć w ciepłym, marcowym słońcu.
 |
Schronisko PTTK na Hali Krupowej |
W Paśmie Policy we wrześniu 1978 roku swoją ostatnią (przed wyjazdem na Konklawe) górską wędrówkę przeżywał Kardynał Karol Wojtyła - na pamiątkę tego wydarzenia na ścianie schroniska znajduje się tablica, a sam szlak przemierzany przeze mnie dzisiaj nosi Jego imię. Patronem schroniska jest natomiast Kazimierz Sosnowski - wybitny działacz turystyczny, geograf - to on wytyczył na przełomie lat 20. i 30. XX wieku zachodnią część Głównego Szlaku Beskidzkiego na odcinku Ustroń - Krynica. Dalszą część, wschodnią, biegnącą od Krynicy przez Bieszczady, Gorgany i Czarnohorę aż na Stoh w Czywczynach, wyznaczył Mieczysław Orłowicz przy wsparciu Adama Lenkiewicza. Sosnowski popularyzował Beskidy, które ciągle pozostawały w cieniu turystyki tatrzańskiej. Rzeczywistym głównym powodem popularyzacji Beskidów Zachodnich było jednak powstrzymywanie germanizacji tych terenów, na których bardzo aktywna była niemiecka organizacja Beskidenverein. Teoretycznie była organizacją turystyczną, jednak w praktyce głównym jej celem była germanizacja miejscowej polskiej ludności, a działalność turystyczna znajdowała się na drugim planie.

Zejście do Skawicy, początkowo w śniegu, w końcu przerodziło się w brodzenie w błocie - szlakiem prowadzona była zrywka drewna co oznacza, że z błota zrobiono dosłownie bagno. Na szczęście nie jest to długi odcinek i w końcu można spokojnie maszerować bez śniegu i błota. Dalej szlak wiedzie asfaltem do samej Skawicy, ja jednak decyduję się nieco pobłądzić po okolicznych opłotkach, wybierając ścieżkę, która niegdyś była szlakiem, jednak obecnie już nie istnieje.
 |
Śnieżyczka przebiśnieg |
Wychodząc na beskidzkie łąki spotykam stado saren, które jednak równie szybko dostrzegły mnie. Bez szlaku i właściwie bez ścieżki docieram do pierwszych zabudowań - obok starej chaty zakwitło całe mnóstwo przebiśniegów.
 |
Beskidzkie opłotki.. Pozaszlakowo |
Pierwszy w pełni wiosenny dzień w tym roku w górach - pogoda niesamowicie dopisała, a to, co jeszcze 3 tygodnie temu w innej części Beskidu Żywieckiego mnie demotywowało do dalszej wędrówki, przeminęło przynajmniej na kilka miesięcy. Góry lubią zaskakiwać - pogodą, przygodami, spotykanymi ludźmi. Dziś po raz kolejny pokazały, że zwykłe może być niezwykłe, a to, czego na co dzień nie zauważam, może zostać zauważone w cichej samotności gór.
 |
Przydrożna kapliczka przy pierwszych przysiółkach Skawicy |
 |
Hala Kucałowa z widokiem na Tatry |
Komentarze
Prześlij komentarz