Przez 5 karpackich krajów - rok 2019

Koniec roku jest zawsze dobrym czasem na podsumowania, również te dotyczące gór i minionych wędrówek. To przede wszystkim dobra pora na przypomnienie sobie, czego tym razem uczyła mnie wędrówka szlakami i bezdrożami Karpat.

W drodze na Mihailecul. Karpaty Marmaroskie, Rumunia. 09/2019

Był to czas wyjątkowy, gdyż w ciągu jednego roku po raz pierwszy udało mi się wędrować górami w 5 karpackich krajach - od Rumunii, przez Ukrainę, Polskę, Słowację, aż po Beskid Śląsko - Morawski w Czechach. Jeden rok, 5 krajów, niepoliczalna ilość przeżyć i górskich doświadczeń, zdobywanych w ciągu 61 dni spędzonych w górach podczas przemierzania łącznie ponad 710 kilometrów grzbietami i dolinami Karpatach. Liczby są tutaj jedynie pomocą, bo przecież tego, co zostaje w sercu po każdej wędrówce nie da się ubrać w żadne tabelki.

Góra wichrów i mgieł. Pod Pop Ivanem Czarnohorskim. Wędrówka Dilove - PIM - PIC - Szybene, 06/2019

Pierwsze 5 miesięcy roku upłynęło mi najpierw na wędrówkach szlakami niespecjalnie lubianego Beskidu Śląskiego, który jednak zimą wydaje się być do zniesienia bardziej niż w inne pory roku. Poza Beskidem Śląskim weekendy mijały na krótkich wędrówkach w Pieninach, Gorcach czy Beskidzie Wyspowym.

Nocleg na Pietraszonce w mroźną, styczniową noc. 01/2019

W śląskich śniegach. 02/2019

Koniec lutego to kilka dni brodzenia w głębokich śniegach Worka Raczańskiego, gdzie wiosna witała się z zimą, a my zapadaliśmy się w grząskim śniegu, walcząc dodatkowo z wiatrołomami między Zwardoniem, a Wielką Rycerzową.

Zachód z Wielkiej Raczy. 02/2019
Z pokłonem ku Królowej Polskich Beskidów. 02/2019

Przełom maja i czerwca to od miesięcy wyczekiwany wyjazd w Góry Rachowskie, czyli ukraińską część Karpat Marmaroskich. Doświadczenie tej wędrówki to świadectwo tego, że los bywa czasem przychylny - przez tydzień graliśmy z deszczem w chowanego, finalnie wygrywając tę walkę dzięki noclegom w pasterskim szałasie i rozpadającej się strażnicy prikordonników pod Meżypotokami.

I w takich apartamentach przyszło nocować na urlopie.. Meżypotoki, 06/2019

Wędrówka ukraińsko - rumuńską granicą od Popa Iwana Marmaroskiego przez Stóg do Popa Iwana Czarnohorskiego to wspomnienie mgły na obu tych szczytach i wiatru powalającego na kolana, ale również doskonałych widoków w pozostałe dni. To zapach wilgotnego lasu w dolinie potoku Biłyj, świeżej zieleni oraz smaku sera kupionego w staji na Połoninie Zimny. Stanięcie na Stogu - dawnym trójstyku granic Rzeczpospolitej, Królestwa Rumunii i Czechosłowacji to spełnienie kolejnego karpackiego marzenia, związanego z ukochanymi Beskidami Wschodnimi. Godzina spędzona na Stogu między historią, a teraźniejszością, pozostanie już na zawsze w mojej pamięci jako spotkanie z czasami minionymi, gdy wędrowali tędy Krygowski, Midowicz, Orłowicz i wielu innych ojców naszej turystyki górskiej.

Między historią, a teraźniejszością.. Stóg. 06/2019

Wiosenny wyjazd to też kolejne spotkanie z Huculszczyzną, na której czarnohorskie Jezusy z kapliczki na Połoninie Wesnarka, która stała się naszym noclegiem, mieszały się z majakami błądzącymi w mgłach po sąsiednich Połoninach Hryniawskich.

Pośród czarnohorskich Jezusów.. Kapliczka na Połoninie Wesnarka, 06/2019

Choć zamierzony plan podczas tego wyjazdu zrealizowaliśmy całkowicie, to jak zwykle powróciłam z Karpat Wschodnich z ogromnym niedosytem i jak najszybszą chęcią powrotu w te góry, które stały się zdecydowanie najbliższe memu sercu. Wodzenie wzrokiem po kolejnych szczytach wyłaniających się zza horyzontu, który przesuwa się z każdym wyjazdem coraz bardziej na południowy-wschód, na nowo sprawia, że odliczam dni do kolejnego dalszego wyjazdu na wschód.

Na rumuńsko - ukraińskim kordonie z Mihaileculem i Farcaulem za plecami. 06/2019

Czas między czerwcem, a wrześniem mijał mi na beskidzkich wędrówkach, w tym na odwiedzaniu baz namiotowych na Lubaniu i Gorcu, doświadczając ich niezwykłego klimatu. To także odwiedzanie chatek studenckich czy też spanie "na dziko", witając wschodzące słońce z kubkiem gorącej kawy.

Na Lubaniu w lipcową noc.. 07/2019


Gdy baza mocno śpi.. Lubań godz. 4:40. 07/2019

Lipiec przyniósł szybki, weekendowy wyjazd w Bieszczady Zachodnie, jednak po ukraińskiej stronie granicy - dzięki temu mogłam stanąć na Kińczyku Bukowskim i Opołonku, gdzie legalne wejście od polskiej strony jest niemal niemożliwe.

Kińczyk Bukowski. 07/2019

Z Kińczyka Bukowskiego. Tarnica, Rozsypaniec, Halicz. 07/2019

I nadszedł wrzesień, a z nim Rumunia.. Góry Marmaroskie, o których tak bardzo marzyłam od kilku lat. Przedzieranie się przez krzaki sięgające po głowę, chodzenie bez ścieżek, dzikość i zupełny brak ludzi, bowiem przez 6 dni wędrówki spotkaliśmy tylko 4 innych turystów (również Polaków).

Ze wzrokiem ku Pietrosulowi Rodnei i Alpom Rodniańskim. Pod Pietrosem Bardaului. Marmarosze, 09/2019

U stóp króla Mihailecula. Biwak nad Lacul Vinderel. 09/2019

Bezkres gór, ciepło jesiennego słońca, zupełne pustkowia, a ponad wszystko życzliwość Rumunów spotykanych w miejscowościach po przyjeździe i zejściu z gór - na zawsze tak zapamiętam moje pierwsze spotkanie z tym niesamowitym krajem.

Biwak pod Pietrosem Bardaului z widokiem na Czywczyny i Dolinę Vaseru. 09/2019

Pod Culmea Rugasului. 09/2019

Jak już od kilku lat, w październiku ruszyłam w Bieszczady Zachodnie, by przez kilka dni samotnie włóczyć się nie tylko po połoninach, ale również po pustych dolinach, w których zostały jedynie cmentarze i pojedyncze drzewa.

U sańskich źródeł. 10/2019

Pasmem połonin. 10/2019

Końcówka roku to - oprócz krótszych wędrówek po Beskidach - rozpoczęcie Kursu Przewodników Beskidzkich. Choć oprócz chodzenia po górach już od dłuższego czasu interesuję się także tym, co je otacza, to jednak kurs wymaga na mnie zainteresowania się również tym, co mnie wcześniej niespecjalnie ciekawiło. Mimo, że wyjazdy szkoleniowe może nie zawsze pozwalają na spokojne przeżywanie gór, to choćby dla samego poszerzania wiedzy warto kontynuować tę przygodę, a z pewnością dodatkowym aspektem tej przygody są niesamowici ludzie, których los dzięki kursowi postawił na mojej drodze.

Dzień wstaje nad Tatrami. Pasmo Radziejowej, 11/2019

Jaki będzie rok, który właśnie się rozpoczął? Z pewnością - jak od kilku lat - po brzegi będzie wypełniony górami. Oprócz ogromu kursowej nauki i wyjazdów szkoleniowych, z pewnością nie zabraknie Karpat Wschodnich, w które chciałabym pojechać w lutym na przedłużony weekend, by powędrować nieco w okolicy Sławska. Jednak najbardziej wyczekiwanym czasem będzie czerwiec, który przyniesie wyjazd w Góry Czywczyńskie ku "Południowym Rozrogom Wincentego Pola" i legendarnej Hnitessie. Przeglądanie map, czytanie wspomnień, powracanie po raz setny do "Płaju dziewięciu źródeł" Władysława Krygowskiego z pewnością będzie wzmagało tę tęsknotę i oczekiwanie na dzień, w którym znowu spakuję plecak i ruszę we wschodnim kierunku, by przez kilka dni przebywać w świecie, w którym został spory kawałek mojego serca.

Między Marmaroszem, a Czarnohorą. Okolice Vyhidu i Przełęczy Szybeńskiej. 06/2019

Wrzesień zostanie oddany Gorganom Centralnym i Zachodnim, które - mam nadzieję - oddadzą nam dobrą pogodą to, co zabrały w 2018 roku, gdy spłynęliśmy z nich razem z lipcowym deszczem, lejącym się z nieba bez opamiętania. Przełęcz Legionów, Pantyr, Sywule i Popadia zdają się wołać coraz głośniej, dopominając się na powrót zainteresowania ich ścieżkami.

To tylko skromne plany i nieśmiałe oczekiwania, a jak pokazały poprzednie lata nigdy nie wiadomo, co przyniesie dzień. Nowy rok rozpoczynam z ogromną radością i wdzięcznością za to, jak wyglądał poprzedni, patrząc w nieodległą przyszłość najbliższych miesięcy z nadzieją, że będą one przynajmniej tak dobre, jak poprzednie 12, czego sobie i wszystkim życzę :-)

Ku nieludzkim dolinom. Karpaty Marmaroskie, zejście do Repedei. 09/2019














Komentarze

Popularne posty